Anglo-Sasi czy Anglo-Celtowie?

Często mieszkańców Zjednoczonego Królestwa nazywa się Anglo-Sasami, jednak to mało ma wspólnego z rzeczywistością. To tak samo jakby Polaków nazywać Polano-Pomorzanami lub Pomorzano-Mazowszanami.

Oczywiście w dalekiej przeszłości taka nazwa miała sens. Jednak w dzisiejszych czasach jest ona całkowicie błędna. Zaczynając od samych Sasów. Po kolejnej inwazji na wyspy brytyjskie, Sasi stracili władzę na rzecz Normanów, którzy przynieśli swoje zwyczaje jak i język. Zmuszając wielu Sasów do opuszczenia wysp na zawsze. Różne są wersje tego wydarzenia. Jednak bardzo prawdopodobne, że wielu z ich udało się do Konstantynopola, by wstąpić na służbę u tamtego cesarza.

Normanowie nie będąc zbyt liczni z biegiem czasu całkowicie się zasymilowali z miejscową ludnością. Więc określenie Anglo-Normanowie też nie jest zbyt precyzyjne. Jednak należy pamiętać, że to oni zapoczątkowali na wyspach modę na obowiązujące obecnie tytuły szlacheckie pod nazwą jakie je znamy.

Więc może Anglo-Celtowie? Przecież na północ od muru Hadriana i na zachodniej stronie wyspy do tej pory zamieszkują Celtowie. A jak wiadomo, to mieszkańcy północy przejęli kontrolę nad całą wyspą Wielka Brytania za sprawką Jakuba VI, który stał się Jakubem I.

Anglicy wielokrotnie próbowali podbić północną część wyspy Wielka Brytania, jednak nigdy im się to do końca nie udało. Oczywiście były takie osoby jak Cromwell i jego epoka. Jednak to było tylko przejściowe.

I chociaż różnice w wielkości populacji pomiędzy północą a południem stawały się coraz większe, to jednak uwarunkowania geograficzne nie pozwalały mieszkańcom południa na całkowitą kontrolę nad północą. Tak samo było z Rzymianami. Działo się tak aż do konfliktów szkocko-hiszpańskich, które miały swój początek w szkockim śnie o potędze.

Katastrofa finansowa i wizja bankructwa północy sprawiła, że unia z południem stała się opcją bliższą do urzeczywistnienia niż w poprzednich epokach. Co doprowadziło do stworzenia czegoś co nazywamy Wielką Brytanią.

W 1801 powstała kolejna unia, którą dziś nazywamy Zjednoczonym Królestwem.

Jednak najważniejsze jest to co nosi się w sercu. A południowcy w odróżnieniu od tych z północy i zachodu, noszą (nosili?) w sercu wiatr. To sprawiło, że żaden ocean na tej planecie nie był/jest ich wrogiem, a bardziej sprzymierzeńcem…

Jakkolwiek to rozumiesz…

Ludzie z południa ceniący bardziej niż własne życie zamiłowanie do przemierzania tysięcy mil morskich tylko po to by sprawdzić co kryje się za horyzontem wytyczyli ścieżkę, która być może doprowadzi nas do miejsca w którym staniemy się cywilizacją międzygwiezdną opartą na zasadach szacunku i wolności jednostki w stosunku do instytucji państwowych( oczywiście to jest tylko jedna z wielu opcji ).

Gdybyś miał jakiekolwiek wątpliwości co oznaczają relacje pomiędzy Anglami a Celtami. Pomiędzy światem wypełnionym magią lasu, a wiatrem dmuchającym w żagle gdzieś na środku oceanu, to spójrz na bostońską herbatę. Jest to chyba najlepiej zaparzona herbata w całej historii ludzkości. Coś co miało początek w lesie druidów i stanie się częścią tych co przemierzać będą kosmiczny ocean. W drodze do kolejnej gwiazdy w galaktyce zwanej przez nas Drogą Mleczną.

Ale czy to uchroni wyspiarzy od wypełnienia swojego przeznaczenia do samego końca?

Mur Hadriana…

Jak strzały z napiętego łuku. Powolutku każda opuści kołczan. Aż z zawartości nie pozostanie nic poza opakowaniem…

Aż do kolejnej opowieści.

Coś się kończy, coś się zaczyna…

Więc gdyby bogowie pozwolili nam na to, abyśmy kiedyś mogli przemierzać ich krainę swoimi maleńkimi łodziami zmierzając do kolejnej gwiazdy w tej galaktyce. Pamiętajmy o tym, że las jest miejscem z którego magia wypływa na powierzchnię naszej planety. Jest kluczem do drzwi. Jednak sam klucz na nic się nie zda jeżeli nie wiemy dokąd zmierzamy…

A z perspektywy wszechświata?

To absolutnie nie ma żadnego znaczenia. Energia i masa wszechświata nie ulegnie żadnej zmianie. Jedynie co zrobi, to zmieni formę. Przybierze inny kształt. Jak to robi nieustannie.