K’aissape uwielbiał przemierzać śnieżne pustkowia wraz ze swoim klanem, którego rytm wyznaczał kierunek przemieszczania się lodu skuwającego ocean. Będąc myśliwym wybierał się z innymi na polowania swoimi łodziami na głębsze wody. Wiedząc doskonale, że dłuższe przebywanie w lodowatej wodzie kończyło się śmiercią dla człowieka, myśliwi za każdym razem gdy oddalali się od brzegu ryzykowali własnym życiem. Jednak zmuszeni byli do podejmowania takiego ryzyka ze względu na kruchą równowagę w przyrodzie tej lodowej krainy. Będąc jej częścią musieli zdobywać pokarm z oceanu. Dlatego byli w nieustannej wędrówce podążając za otwartym oceanem. Uciekając od tego by nie wpaść w pułapkę skutej wszechobecnym lodem krainy. Co oznaczałoby dla nich koniec. Właśnie dlatego klan do którego należał K’aissape w swoim totemie miał foki na znak wdzięczności za ich szczodrość dla całego klanu. To dzięki nim w dużej mierze udaje im się przetrwać.
W swojej nieustannej wędrówce klan fok dotarł do miejsca wyśmienicie nadającego się na dłuższe obozowisko. Dlatego zbudowano z wykutych lodem budowle. Pozwalające zamieszkać im na dłużej. A na koniec zorganizowano ucztę. Cały klan bawił się wyśmienicie. Aż wszyscy posnęli. Jakie było ich zdziwienie gdy po przebudzeniu ich osiedle otaczała gęsta mgła. Mgła w której nie widziało się wyciągniętej przed siebie własnej dłoni. Jednak w obrębie osiedla widoczność była doskonała.
Nikt nie miał pojęcia co może być tego przyczyną. Mgła doprowadziła do tego, że jakiekolwiek opuszczenie osady było niemożliwe. Co sprawiło, że zaczęło brakować pożywienia. Ludziom doskwierał głód. A każda próba wyjścia z tej pułapki spełzła na niczym. W klanie panował żałosny nastrój. Nie było żadnych szans na poprawę, dopóki mgła nie zniknie i nie opuszczą tego przeklętego miejsca. Postanowiono odprawić rytuał przywołania przodków. By ci pomogli posłańcowi wybranemu jednogłośnie przez cały klan, odnaleźć drogę do władcy tego miejsca. Tak, aby mógł się mu pokłonić od całego klanu i przeprosić za to, że zakłócili mu spokój. Jedyne czego pragną to przestać być intruzem w tej krainie. Dlatego proszą o to by władca tego świata wskazał im kierunek jaki pozwoliłby im wyjść z tej mgły.
K’aissape został do tego wybrany. Zanim udał się w swoją podróż obrócił się w czterech kierunkach świata. A w każdym z nich wydał z siebie dźwięk wydobywający się wprost z jego duszy. Niezrozumiały w ludzkiej mowie, jednak zrozumiały dla przodków. Wiadomość, że nadchodzi i aby byli wraz z nim wskazując mu drogę. No i ruszył we mgłę. Idąc tak długi czas. Robiąc sobie krótkie przerwy na odpoczynek. Zawsze przy tym pamiętając o tym by zaznaczyć kierunek. To było najważniejsze. Za każdym razem gdy przystawał robił znak na ziemi i kładł na nim rękę w wyznaczonym kierunku. A gdy udawał się do snu, to dodatkowo zaznaczał tuż obok siebie dodatkowy znak umożliwiający wyznaczyć kierunek. Gdyby przypadkiem obudził się nie w takiej samej pozycji jak zasypiał.
Aż dotarł do miejsca w którym z mgły wydobywały się lodowo głębinowe oczy. Oczy skrywające w swoich czeluściach całość oceanów zaklętych w lód przezroczysty do tego stopnia, że było widać to wszystko co było w tym lodzie. I te oczy wpatrujące się w K’aissape. Hipnotyzując go swoją mocą. Przez ciało K’aissape przeszły ciarki. A on złożył pokłon władcy tego świata od klanu fok. Gdy dostarczył powierzoną mu wiadomość K’aissape zanurzył się w głębie tego co miał przed sobą patrząc w nią zahipnotyzowany. A głębia oddalała się coraz bardziej i bardziej. Aż nie było jej prawie widać. I znikła. K’aissape do tego momentu nie zauważył, że mgła wokół niego się przerzedza. Poczekał aż na horyzoncie dostrzegł zarysy. Które wraz z przerzedzającą się mgłą okazały się osadą klanu fok. Odległą od niego zaledwie o kilka godzin marszu. A jednak szedł w jednym kierunku bardzo długo. Na tyle długo, że już stracił nadzieję, że dokądkolwiek dotrze. Okazało się jednak, że znajdował się blisko obozu z którego wyruszył.
Nie zastanawiał się nad tym. Był wdzięczny przodkom za opiekę. Gdy dotarł do osady całe plemię spakowało się i wyruszyło w dalszą podróż pozostawiając to miejsce za sobą…